Cześć >!<
Jakiś czas temu pisałam Wam o różowej glince na włosy (tu) tym razem przyszedł czas na niebieską. Również zamówiłam ją na stronie lawendowa szafa, na promocji za 3 zł. Na opakowaniu glinki fitokosmetik, producent nic nie wspomina o tym, że może być ona nakładana na skalp. Na glince niebieskiej jest instrukcja jak stosować tą glinkę na włosy. Ja i tak zrobiłam glinkową maskę po swojemu : )
To co zaraz po otwarciu pudełka mi się nie spodobało to papierowa torebka, może się ona łatwo przedrzeć. Zdecydowanie wolę foliowe opakowania. Glinę różową rozcieńczałam octem i wodą, tą zmieszałam z Kallosowym gigantem, maska wyszła dość gęsta i dodałam do niej łyżkę octu. Nałożyłam na całą długość włosów, Po godzinie zmyłam. Glina niebieska bardzo dobrze odżywiła moje włosy i mam wrażenie że są one lekko uniesione u nasady. Ładnie się błyszczą i układają. Jeśli chodzi o efekt puszenia, w przypadku maski z gliką różową był lekki. Po spłukaniu niebieskiej nie miałam z tym problemu, nie wiem czy zasługą był kallos, czy ta glina przyjęła się na moich włosach lepiej : )
Obie glinki Wam polecam. Jak nie sprawdzą się na włosach, to można nakładać je na twarz, czy dodawać do kąpieli. Są niezastąpione w pielęgnacji skóry ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz